Poznaj polskie wytwórnie niezależne: #4 MonotypeRec.

Po przybliżeniu trzech trójmiejskich wytwórni przyszedł czas na przedstawicieli stołecznego rynku wydawniczego. Bohaterem kolejnej odsłony cyklu jest jedno z najważniejszych obecnie niezależnych wydawnictw skupionych wokół muzyki awangardowej i improwizowanej.

#4 MonotypeRec.

To kolejny przykład wytwórni, która mocno koncentruje się na swojej działalności praktycznej, nie tworząc przy tym zbędnej filozofii wokół siebie. Na rynku funkcjonuje już nieco ponad dekadę, w czasie której wypracowała sobie silną pozycję i rozpoznawalną markę w muzycznej niszy, w jakiej przyszło jej działać. Historia warszawskiego lebelu rozpoczyna się w 2004 roku. Pomysł na jej stworzenie rodzi się w głowie muzyka Jakuba Mikołajczyka (Komora A, wcześniej Stwory Wodne). Tym razem powodów rozpoczęcia działalności wydawniczej nie należy upatrywać w chęci wydania własnego materiału. Wręcz odwrotnie.

W swojej kolekcji miałem ogromną ilość płyt, których z powodu nietrwałości nośnika nie byłem już w stanie słuchać (najnormalniej w świecie płyty się utleniły). Od początku chcieliśmy zrobić coś, co stanowiłoby alternatywę dla całego ruchu DIY/CD-R. Bezpośrednim impulsem do tego, by wystartować była chęć wydania w formie CD płyty Wolframa, którego fanem byłem od początków jego działalności. Stąd też jego płyta „Thinking Dust” nosi numer katalogowy mono002.

Numer mono001 otrzymała składanka mająca pobieżnie określić profil wytwórni, który w rzeczywistości nigdy nie został do końca skonkretyzowany. Jak zaznacza Jakub – „miało być eksperymentalnie, kontrkulturowo, niezależnie”.

I jest. W katalogu wytwórni znajdziemy przedstawicieli elektroniki, ambientu, noise’u, czy post-industrialu. Od początku podstawowym kryterium doboru artystów był ukształtowany gust muzyczny prowadzącego. Materiał po prostu musi się podobać. W dalszej perspektywie istotne stają się również bardziej logistyczne czynniki i własne możliwości.

Staramy się mieć zaplanowany grafik wydawnictw na kilka miesięcy do przodu. Wynika to z konieczności skoordynowania wielu czynności (takich jak promocja, dystrybucja itp.) oraz z umów i oczekiwań naszych głównych dystrybutorów, którzy pracują według określonego szablonu i cyklu wydawniczego.

Monotype podobnie jak inne młode, rozwijające się wytwórnie na samym początku swojego istnienia działała bardzo intuicyjnie. Pomimo braku doświadczenia w zarządzaniu lebelem, dzięki determinacji i konsekwencji prowadzących, stosunkowo szybko stała się dobrze naoliwioną maszyną. Wytwórnia już po kilku miesiącach zastała zauważona nie tylko przez artystów, ale również przez media. Każde kolejne wydawnictwo, to znaczący krok do przodu, który ugruntowywał pozycję MonotypeRec. na rynku wydawniczym. Dbanie o promocję ukazujących się płyt i docieranie z nimi do zagranicznych mediów i dystrybutorów pozwoliło wyjść poza rynek krajowy i wzbogacić swój katalog o kilku artystów spoza Polski. Już na pierwszej płycie „Go-to-cat-man-do” pojawiają się wykonawcy zagraniczni, którzy później wypuścili pełne wydawnictwa nakładem MonotypeRec. Pierwszym z nich był Francisco Lopez ze swoim albumem „Live in Auckland”, który okazał się być przełomowym w działalności wytwórni.

Dzięki tej płycie zainteresowały się nami dystrybucje poza Polską. Wcześniej poza miłymi słowami i życzeniami powodzenia, nie dostawaliśmy propozycji współpracy. Pojawiły się pierwsze recenzje w poważnej prasie zagranicznej, np. The Wire. Jednak każda z wydanych przez nas płyt jest równie ważna dla mnie jak i dla MonotypeRec. Szczególnie, że zdecydowaną większość artystów znam osobiście, a z kilkoma nawet się zakolegowałem. Jest kilka wyjątkowych dla mnie wydawnictw, jak wspomniany Wolfram czy P16.D4 – „Passagen”, płyta której wydanie poprzedziła blisko roczna praca, a która dla mnie jest osobiście powodem do ogromnej dumy. Kolejnym jest We Will Fail – „Verstörung”, czyli debiut z prawdziwego zdarzenia. Pierwsza w ogóle płyta Aleksandry Grünholz, która od razu odniosła wielki sukces, czy Tetuzi Akiyama/GUL3 – nasz pierwszy winyl. Mógłbym tak wymieniać bez końca.

Obecnie Monotype w swoich szeregach skupia reprezentantów sceny niemieckiej, brytyjskiej, japońskiej czy skandynawskiej. Na swoim koncie ma już ponad 80 wydawnictw płytowych, 20 winylowych, a także 6 kasetowych, wydanych w ciekawej kolorowej lub drewnianej oprawie graficznej, głównie na specjalne życzenie muzyków. Na tym jednak działalność wytwórni się nie kończy. Z ramienia lebelu powstały dwie ciekawe imprezy, które wniosły powiew świeżości do warszawskiej sceny koncertowej. Strefa Monotype to seria koncertów odbywających się od 2010 roku w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Z kolei Festiwal Strefa Monotype Fest jest jego rozwinięciem.

Pomysł był taki, aby rozszerzyć prezentację ciekawej według nas muzyki o sytuacje koncertowe. Wiadomo, że odbiór muzyki zależy od okoliczności i kontekstu. To, co na płycie wydaje się niezrozumiałe albo chaotyczne, nagle na koncercie (w momencie konfrontacji z działaniem „tu i teraz”) zyskuje głęboki sens i otwiera na nowe doznania. Poza tym – podobnie jak z płytami – zapraszamy do udziału i współpracy muzyków, których darzymy szczególną sympatią i estymą. W ciągu kilku lat udało nam się zaprosić kilkudziesięciu wykonawców, zorganizować świetnie przyjęty festiwal, spotkać wielu ciekawych odbiorców i odbyć setki rozmów. To wszystko sprawia, że bardzo poważnie podchodzimy do tej części działań MonotypeRec.

Uzupełnieniem działalności wydawniczej jest kwartalnik M/I, który dzięki akcji crowdfundingowej powrócił po kilku latach przerwy i ewoluował z czarno-białego zina do pełnoprawnego pisma. Obecnie nad przedsięwzięciem czuwa redaktor naczelna Dominika Węcławek. Ideą stworzenia magazynu było podkreślenie znaczenia prasy drukowanej, szczególnie tej z lat 90-tych i początku lat 2000. Jakub Mikołajczyk zauważa ulotność informacji podawanej w formie cyfrowej, a także zmianę sposobu percepcji czytelnika.

Internet nie serwuje już tak pogłębionych i problemowych tekstów, jak robiły to miesięczniki drukowane, a do informacji raz przeczytanej nie wraca się najczęściej wcale. M/I ma być właśnie odpowiedzią na potrzebę skupienia się i zapoznawania w spokoju z dłuższymi formami – wywiadami, esejami itp.

Już dwa pierwsze wydania kwartalnika potwierdziły, że wciąż jest zapotrzebowanie na tego typu wydawnictwa. Najczęściej jednak sięgają po nie koneserzy i fani gatunku, którzy potrafią docenić zawartość merytoryczną. A jest nad czym się pochylić, bo swoje teksty w M/I publikują dziennikarze m.in. krakowskiej Radiofonii, Krytyki Politycznej, Machiny czy Aktivist. Na uwagę zasługuje również oprawa graficzna pisma, za którą odpowiadają młodzi, zdolni graficy. Każdą z okładek zdobi projekt innego rysownika, który jednocześnie można potraktować, jako odrębny obraz i ozdobić nim ściany.

Monotype, podobnie jak Zoharum ma trudne zadanie jeśli chodzi o promocję. Muzyka industrialna, ambientowa czy eksperymentalna rządzi się swoimi prawami i trafia do wąskiego, ale wymagającego grona odbiorców. Dla większości wydawców sporym wyzwaniem jest również konieczność przebicia się z nowymi wydawnictwami i zwrócenia na nie uwagi pośród setek ukazujących się płyt. Stąd też tak istotne jest prezentowanie muzyki w innej formie, niż tylko płytowa. Jakub Mikołajczyk zwraca w tym przypadku szczególną uwagę na rolę coraz częściej odbywających się targów niezależnych wytwórni. To sposób nie tylko na zaprezentowanie swojej oferty, ale też na poszerzenie muzycznych horyzontów.

To świetna okazja, aby powymieniać się nie tylko plotkami, ale i ciekawymi pomysłami i spostrzeżeniami. Nie mówiąc o tym, że dzięki temu fan wytwórni X, na takich targach może zapoznać się z działalnością wytwórni Y. Smutny jest fakt, że prowadzenie wytwórni to nadal dla większości bardzo kosztowne hobby, zamiast regularnej pracy. Biorąc pod uwagę zaangażowanie, wytrwałość i nieustępliwość wielu osób takich jak np. Wojtek Kucharczyk (Mik Musik), Grzegorz Tyszkiewicz (Bocian) czy Łukasz Pawlak (Requiem) w innych okolicznościach mogliby oni nie zajmować się niczym innym, niż prowadzeniem wytwórni.

W przypadku ludzi zaangażowanych w prowadzenie Monotype można mówić o szczęściarzach, którzy z niemałym wysiłkiem poświęcają się swojej pasji. Poza Jakubem w lebelu działa jeszcze Tomek Mirt, Dominik Kowalczyk, wspomniana już Dominika Węcławek, Aleksandra Grünholz, Krzysztof Wasik i kilka innych osób, dzięki którym organizacyjny chaos udaje się okiełznać i doprowadzić do końca nawet te najbardziej skomplikowane projekty.

Dla mnie i części wymienionych powyżej to w tej chwili regularna praca, której poświęcamy czasami kilkanaście godzin dziennie. Choć obecnie MonotypeRec jest wytwórnią posiadającą dystrybutorów na całym świecie, wydającą własne pismo, organizującą koncerty nie powiem, że osiągnęliśmy wszystko, co chcieliśmy i więcej się nie da. Nadal mamy setki pomysłów i energię do dalszej pracy.

Najbliższą okazją do poznania efektów tej pracy będzie Festiwal Strefa MonotypeFest odbywający się miedzy 15 a 16 maja w Centrum Sztuki Zamek Ujazdowski. w Warszawie. W ciągu dwóch dni wystąpią: Dasha Rush, Luke Abbott, Jason Lescalleet, Peter Rehberg (PITA), Klara Lewis, Gondwana, Jacek Staniszewski (FACIAL INDEX), Andy Bolus/Evil Moisture, Wolfram, TER, WE WILL FAIL, Valerio Tricoli i WANDA GROUP. Szczegóły dostępne na stronie i profilu facebookowym.