Tauron Nowa Muzyka 2025: siła konsekwencji
Dwadzieścia lat to w kulturze festiwalowej cała epoka. To czas, w którym wydarzenia rodzą się, osiągają szczyt popularności i często znikają, zmiecione przez zmieniające się mody i gusta publiczności. Jednak Tauron Nowa Muzyka Katowice, świętujący swój okragły jubileusz, udowodnił, że jest instytucją zbudowaną na trwalszym fundamencie niż chwilowe trendy. Dwudziesta edycja nie była rewolucją, lecz potężną afirmacją tożsamości, którą festiwal konsekwentnie budował przez dwie dekady: tożsamości opartej na kuratorskiej odwadze, szacunku dla publiczności i nierozerwalnej symbiozie z postindustrialnym krajobrazem Katowic.
Kluczem do zrozumienia fenomenu TNM jest jego filozofia programowa. Organizatorzy od lat świadomie rezygnują z nośnych nazw upchanych w pierwszych akapitach długiej list artystów, stawiając na selekcję mającą za zadanie dotrzeć do odbiorcy, który dokładnie wie, czego na nim szuka. Ta strategia, pozornie ryzykowna w dobie festiwali goniących za wiralowymi hitami, jak widać sprawdza się od lat. Co roku do Katowic ściąga publika, która najlepsze lata festiwalowe ma już za sobą, ale z nostalgią wciąż do nich wraca – tym razem z większym luzem i świadomością muzyczną. To właśnie ta uważność i gotowość na dźwiękowe wyzwania pozwala organizatorom na budowanie spójnego, ambitnego programu, docenianego przez publiczność.
I na tej edycji dobitnych przykładów powyższego było całkiem sporo – poczynając od mocnej reprezentacji sceny techno, która zamieniła Katowice w cel pielgrzymek dla fanów gatunku. Zaproszenie w ramach jednej edycji panteonu postaci takich jak Jeff Mills, Richie Hawtin, Ben Klock i Marcel Dettmann było czymś więcej niż tylko bookingiem – to zaoferowanie publiczności żywej lekcji historii techno. Od pioniera z Detroit, przez mistrzów berlińskiego brzmienia z Berghain, po nieustającego innowatora – festiwal pozwolił prześledzić ewolucję i potęgę gatunku, który stanowi jeden z filarów tożsamości TNM. Na uwagę zasługuje także booking Fadiego Mohema – jednej z jaśniejszych postaci młodej berlińskiej sceny. Jego obecność stanowiła interesującą przeciwwagę dla uznanych już nazwisk takich jak Ben Klock czy Marcel Dettmann, pokazując, że TNM nie tylko celebruje klasykę, ale też patrzy w przyszłość.
Równie entuzjastycznie przyjęty został występ Luke’a Slatera jako Planetary Assault Systems – projekt w wersji live zabrzmiał niezwykle intensywnie, bardziej klubowo i technicznie niż psychodelicznie, świetnie rozgrzewając sobotni Club Stage. Jego set z powodzeniem sprawdziłby się również w prime time i ze swoją energią spokojnie zaspokoiłby publiczność w późniejszej godzinie.
Jednak siła tej edycji nie leżała wyłącznie w techno. Równie istotnym, a może nawet bardziej emocjonującym, filarem programu był wielki powrót TV On The Radio. Amerykańska formacja, ikona alternatywnego rocka lat 2000., wznowiła działalność po dekadzie milczenia, a ich jedyny polski koncert odbył się właśnie w Katowicach. To wydarzenie, anonsowane jako potencjalnie „jeden z najlepszych koncertów, jakie zobaczymy w Polsce w tym roku”, stanowiło mocny kontrapunkt dla elektronicznej dominanty, przyciągając inną publiczność i udowadniając, że „nowa muzyka” to pojęcie wykraczające daleko poza klubowe beaty. Grupa (wciąż w znakomitej formie) zaserwowała autentyczną pełną emocji i wykrzyczanych tekstów piosenek podróż przez niemal całą swoją twórczość – od „Happy Idiot” przez „Dreams” aż po kończące „Staring In The Sun”. Było w tym coś intymnego i bardzo bliskiego, co w przestrzeni festiwalowej wcale nie jest łatwe do osiągnięcia.
Te dwa filary – techno i alternatywa – stworzyły stabilną ramę, wewnątrz której organizatorzy mogli swobodnie eksplorować dalsze muzyczne terytoria. Dzięki temu w programie znalazło się miejsce na całe spektrum elektroniki: od bardziej eksperymentalnego występu Floating Points wzbogaconego o płynne wizualizacje japońskiej artystki Akiko Nakayame, pulusującego housem setu Fatimy Yamahy i połamanego gatunkowo występu Palms Trax , przez awangardowy pop Eli Minus, aż po glitchowy minimalizm Alvy Noto i nieprzewidywalny, chaotyczny geniusz Actress.
Tradycyjnie ważną przestrzeń w line-upie zajęli także polscy artyści – festiwal niezmiennie daje im scenę i uwagę publiczności. Zachwyciła Charlie – DJ-ka i producentka z Krakowa, eksplorująca rejony electro i italo disco, zakochana w syntezatorach i coraz częściej wplatająca swój wokal do autorskich live actów. Obok niej wyróżniała się Julia Rover, która zaprezentowała materiał z synth-popowej EP-ki „Co z tobą?”, wydanej w kultowej wytwórni The Very Polish Cut Outs – jej występ był świeży, przemyślany i bardzo dobrze przyjęty przez publikę.
Dwudziesta edycja TNM była nie tylko świętem dwóch dekad istnienia, ale także przekrojową prezentacją artystów, którzy w tym czasie tworzyli jego historię. Wyraźnie widać, że festiwal nie zwalnia tempa, przeciwnie – rośnie w siłę. Potwierdza to choćby zapowiedź kolejnej, dwudziestej pierwszej edycji, która odbędzie się w dniach 4–7 czerwca 2025 roku. Z każdym rokiem TNM coraz silniej wpisuje się w krajobraz kulturowy Katowic, stając się nie tylko jedną z najważniejszych imprez muzycznych w Polsce, ale i elementem promocji regionu. Obok koncertów i setów DJ-skich rozrasta się o wydarzenia towarzyszące, warsztaty, wystawy i współprace z lokalnymi artystami. To już nie tylko festiwal muzyczny – to dobrze zakorzeniona, rozwijająca się platforma spotkań, idei i wspólnego słuchania, która z powodzeniem patrzy w przyszłość.