Redakcja Musicis / mat. własne

Poznaj polskie wytwórnie niezależne: #1 Zoharum – new experimental art.

Dwie ostatnie dekady w polskim przemyśle muzycznym to czas wielu zmian. Wraz z początkiem lat 90-tych i uchwaleniem nowej ustawy o prawach autorskich, do gry wkroczyły wielkie koncerny płytowe i komercyjne media. Pojawiły się pierwsze akcje promocyjne i kontrakty. Muzycy zaczęli zarabiać, ale jak wiadomo najmniej ze wszystkich. Szybko dostrzeżono, że wszelkie działania marketingowe są sztuczne, zamknięte w schematach, nastawione na zysk wytwórni. Po kilku latach pozornego dobrobytu Polskę zalała fala piractwa, bilety na koncerty przestały się sprzedawać, co z kolei doprowadziło do jeszcze większej komercjalizacji muzyki i ogólnie pojętego kryzysu.

Jednak wraz z końcem wieku skończył się monopol wielkich koncernów płytowych. Duże nazwy przestały mieć kluczowe znaczenie, a ich miejsce powoli zaczęły zajmować mniejsze niezależne lebele, często zakładane przez muzyków. Z każdym rokiem ich rola w promocji niezależnej sceny i młodych kapel była coraz bardziej zauważalna. Dziś mamy kilkadziesiąt małych wytwórni skupiających reprezentantów najróżniejszych gatunków i stylów – od rocka, przez hip-hop, po ambient i elektronikę. Wynajdują projekty, o których nigdy nie słyszeliśmy, promują muzykę kompletnie niepopularną w mediach, częściej tracą niż zarabiają,
a mimo to nadal całkowicie poświęcają się tej idei. Dlaczego? Bo robią to z pasji i miłości do muzyki. Tacy są ludzie, którzy stoją za polskimi niezależnymi wytwórniami muzycznymi. W specjalnym cyklu przybliżamy ich działalność, rozmawiamy z ich przedstawicielami i wspólnie z nimi pokazujemy, co mają do zaoferowania.

#1 Zoharum – new experimental art

Cykl otwiera młode, bo zaledwie 7-letnie wydawnictwo Zoharum z Trójmiasta, stworzone przez Radka Murawskiego oraz Macieja Mehringa. Początkowo wytwórnia powstała z myślą o wydawaniu płyt jedynie ich własnego projektu Bisclaveret. Jednak z czasem idea prywatnego wydawnictwa zaczęła się rozrastać
i do składu dołączali kolejni artyści. Najpierw Ci znajomi, później Ci całkiem obcy. W bardzo naturalny sposób działalność rozszerzyła się na kilku płaszczyznach.

Pomyśleliśmy, że może warto zaryzykować i pomóc też innym. Wtedy zmienił się priorytet. Przestaliśmy wydawać tylko swoje płyty – pomiędzy nimi pojawiło się kilkanaście tytułów innych artystów. Teraz korzystając z okazji, że prowadzimy wydawnictwo, publikujemy też własne albumy, a nie odwrotnie – mówi Maciej Mehring, szef wytwórni Zoharum.

Rozwój wydawnictwa nabierał tempa. Bisclaveret dając koncerty w różnych zakątkach świata spotykał się z innym zespołami, wymieniał się doświadczeniami i nawiązywał współpracę. W taki sposób Zoharum zaczęło pozyskiwać innych, także zagranicznych artystów i coraz bardziej wychodzić poza pierwotnie przyjęte ramy. Obecnie lebel koncentruje się głównie na muzyce eksperymentalnej, jednak w żaden sposób nie ogranicza się do jednego stylu, brzmienia czy kierunku.
W swoich szeregach skupia ponad 30 zespołów z pogranicza drone, dark ambientu, dark wave, psychodelicznego rocka, a nawet metalu i elektroniki. Na swoim koncie mają już blisko 100 tytułów wydawniczych i kolejne w planach. A projektów ambientowych, odważnie eksperymentujących, coraz bardziej odmiennych stylistycznie i brzmieniowo wciąż przybywa.

Dziś Zoharum regularnie wydaje pełne serie płytowe czy pojedyncze albumy nakładem kilkuset kopii. Przedstawiciele wytwórni cenią sobie przede wszystkim formę fizyczną, dlatego materiał ukazuje się głównie w formie płyt CD, ale również w formie cyfrowej, która wciąż znajduje swoich zwolenników. Pojawiają się też winyle i edycje specjalne na kasetach. Opublikowanie materiału w formie fizycznej jest jednym z prostszych etapów całego procesu wydawniczego. Najtrudniejszy jest wybór.

Musimy poświęcić sporo czasu na selekcję tego, co chcemy i możemy wydać. Dostajemy bardzo dużo ofert – od 5 do 15 tygodniowo. Często są to rzeczy, które zupełnie nie pasują do profilu wydawnictwa. W większości jednak są to ciekawe projekty, które dopiero zaczynają swoją przygodę z muzyką. Niestety mamy ograniczone możliwości, jednak mimo to staramy się pomagać w inny sposób, np. podpowiadając gdzie można znaleźć wydawcę, który mógłby się tym zająć. Przy wyborze artystów kierujemy się gustem – dany materiał musi nam się podobać. Jako Zoharum funkcjonujemy w trzy osoby, oprócz mnie jest jeszcze Michał Porwet i Radek Murawski. Musimy być zgodni w swoich wyborach, bo wtedy każdy z nas chce się zaangażować i poświeci tej muzyce tle samo energii.

„Twórców skupionych wokół Zoharum łączy tylko jedna idea – zamiłowanie do estetycznego wyrazu własnej wizji i koncepcji artystycznej, bez względu na to, w jakiej tematyce się ona realizuje.”

Obiektywne podejście do artysty i działalności Zoharum wydaje się być jedną z kluczowych cech, dzięki której wydawnictwo przez zaledwie kilka lat zbudowało sobie mocną pozycję na scenie industrialnej. Umiejętny dobór zespołów sprawia, że katalog z każdą kolejną pozycją staje się coraz ciekawszy, a sama wytwórnia jest bardziej zauważalna i doceniana. Wszystko jednak jest efektem sumiennej pracy prowadzących. Dzięki regularnemu pojawianiu się w zaprzyjaźnionych mediach, informowaniu o bieżących wydawnictwach i umiejętnemu zarządzaniu mediami społecznościowymi, udaje się dotrzeć do odbiorcy różnymi kanałami.

Postawiliśmy na profil, który wymaga największej uwagi, specyficznego podejścia do promocji i słuchacza. Wydając inną muzykę, trzeba mieć kontakty
z inną grupą dziennikarzy, inną grupą docelową. Jest wiele projektów, które zahaczają o te kluczowe dla nas gatunki, jednak muszą one mieć ten element, który odwoływałby się do eksperymentu czy industrialu. Nigdy nie wydalibyśmy projektów, które podobają się nam prywatnie, ale zupełnie nie pasują do profilu wytwórni. Nie dzielimy też artystów na lepszych i gorszych, każdy jest dla nas tak samo ważny. Przełomem w naszej działalności był moment, gdy artyści, którzy do niedawna wydawali nam się nieosiągalni, sami zwrócili się z propozycją współpracy. Wtedy stwierdziliśmy, że jesteśmy widoczni.

Zoharum to wydawnictwo działające na różnych płaszczyznach artystycznych, organizujące koncerty swoich podopiecznych, wystawy prac czy projekcje. Razem
z
Beast of Prey wydaje periodyk „Hard Art”, w którym można przeczytać recenzje płyt, relacje z koncertów i festiwali, zapowiedzi czy wywiady z artystami. Wszystko jest częścią skonkretyzowanego planu promocji i rozpwoszechniania muzyki, którego realizacja do najłatwiejszych nie należy.

W przypadku industrialnych, eksperymentalnych czy ambientowych brzmień zadanie jest szczególnie trudne. Muzyka ta trafia do bardzo wąskiego, ale wymagającego grona odbiorców, co dla promotorów często jest niemałym wyzwaniem.

Najtrudniejsze w tym wszystkim jest docieranie do mediów, zwrócenie uwagi dziennikarzy, na to, że warto byłoby poświęcić temu czas. Obecnie mamy wysyp zespołów i projektów, dlatego promocja takiej muzyki jest naprawdę trudna. Wydajemy dobre rzeczy, ale mniej znane. Wytworzyła się grupa polskiego niezalu, który mówi, jak powinno się do nich docierać. Ja się z tym nie zgodzę. Dla mnie dziennikarz zawsze był osobą, która poszukiwała, pokazywała zespoły do odkrycia, kształtowała gust. Jeżeli dziennikarz nie poszukuje, to nikt inny tego nie zrobi.

Maciej Merhing dostrzega także plusy w obecnym funkcjonowaniu branży muzycznej. Dziennikarze poświęcają coraz więcej uwagi polskim projektom. Minęła już moda na promowanie wszystkiego tego, co zachodnie, a zaczęto hołdować idei „dobre, bo polskie”. Nie musimy mieć kompleksów, przestaliśmy być prowincjonalni, a granice się zacierają.

Najlepszym dowodem na to jest działalność projektu Biscleavert, który Maciej Mehring współtworzy z Radkiem Murawskim na co dzień mieszkającym w Kanadzie. Dziś wydanie materiału zespołów z Australii czy Grecji nie stanowi problemu, a wszystko za sprawą internetu, który nie tylko ułatwił kontakt, ale też stał się jednym z głównych kanałów promocji muzyki, umożliwiającym różnego rodzaju kooperacje. Powstające wydawnictwa płytowe łączą się z wydawnictwami książkowymi, portalami czy magazynami, które nawzajem się przenikają, wymieniają informacjami i pomysłami – częściej współpracują niż konkurują. Taką działalność preferuje właśnie Zoharum, które na stałe współpracuje między innymi z gdańską Łaźnią, w której organizuje koncerty, czy promotorami muzycznymi z innych krajów. Dzięki takiej kooperacji udaje się zorganizować koncerty w nietypowych miejscach i pokazać muzykę industrialną od zupełnie innej strony.

Zdarzało nam się grać czy organizować koncerty w synagogach, kościołach czy bunkrach. Jako Biscleavert zagraliśmy też w takim nietypowym miejscu w Bremen przypominającym katakumbę, które mieści się pod ogromnym pomnikiem Słonia – symbolu wolności. Nikt nie domyśliłby się, że znajduje się pod nim miejsce na koncerty. Jest wiele różnych akcji na pograniczu happeningu, ale on jest właśnie związany z muzyką industrialną. Mój kolega zrobił cykl koncertów w jaskiniach, na które przychodzi zaledwie kilkanaście osób. Jednak kapela, która decyduje się przyjechać i zagrać na głębokości kilkudziesięciu metrów pod ziemią przy generatorach prądu znoszonych na plecakach, ma poczucie, że bierze udział w czymś wyjątkowym i tak bardzo innym. To, co zawsze mnie pociągało w tej muzyce, to przede wszystkim pełna swoboda działania, poszukiwanie i przełamywanie konwencji.

Poszukiwanie jest wpisane w ideę Zoharum. Poszukiwanie brzmień, formy wyrazu, ekspresji, odmienności. Dlatego często organizowane przez nich koncerty to nie tylko dźwięk, ale także sztuka wizualna, która ma oddziaływać na wyobraźnię, pobudzać do aktywnego odbioru, wywoływać interakcję. Zaangażowanie wielu zmysłów pozwala skupić uwagę na elementach pozornie niewidocznych i odnaleźć coś, czego nie znajdziemy w innej muzyce. Dzięki takim działaniom wydawnictwo pokazuje, że w tej materii jest jeszcze wiele do zrobienia i ma na to dowody w postaci unikatowych projektów.

Uważam, że cały czas można stworzyć coś nowego i są na to przykłady – cała masa artystów i projektów, kombinujących z dźwiękami, interesujących się ich materią. Kto by powiedział, że można nagrać symfonię na kamieniach, co zrobił Merzbow 15 lat temu? Później wykorzystał ten pomysł Sigur Rós, tworząc cymbały z kamieni. Można poszukiwać i pokazuje to projekt Hati grający na złomie, czy chociażby Vultures Quartet wydobywający dźwięki z różnego rodzaju zabawek, balonów – często kakofoniczne, dziwne, ale intrygujące. Feine Trinkers Bei Pinkels Daheim wydobywa dźwięki z cieczy i dostarcza mnóstwo ciekawych zjawisk, zwłaszcza podczas koncertów. Tutaj nie chodzi o to, czy muzyka będzie bardziej ekstremalna czy bardziej przystępna, tylko inna. Dlatego Ci artyści są
w naszym katalogu.

Inność wymaga zrozumienia, poświęcenia czasu i uwagi. Czasu, który dziś jest na wagę złota i często zarówno dla odbiorcy, jak i promotora stanowi największą przeszkodę w odkrywaniu wartościowych rzeczy. Świadomość powierzchownego odbioru muzyki nie pomaga w jej promocji, szczególnie muzyki industrialnej wymagającej maksymalnego skupienia i otwartości na nowe brzmienia.

Obawiam się, że ludzie stracą chęć poszukiwania i skupienia uwagi. Przeraża mnie życie w świecie bardzo szybkiej informacji, którą przetwarzamy
i wypluwamy w bardzo krótki czasie. Ludzie przestali poświęcać czas na sztukę, literaturę, film, muzykę – wszystko jest podawane w wielkim skrócie. Przykładem może być panująca obecnie moda na „przesłuchałem płytę w 5 minut i stwierdzam, że mi się nie podoba”. Ja czasem muszę przesłuchać dany krążek 5-6 razy i zacząć odnajdywać w nim nowe rzeczy albo po tych kilku przesłuchaniach nie odnaleźć w nim nic, by stwierdzić, że jest naprawdę do niczego. Przesłuchać album w 5 minut i wydać opinię? To naprawdę przerażające. Taki system kojarzy mi się z filmami science fiction – mamy piękny świat, w którym żyjemy powierzchownie i mamy też podziemie, które pokazuje, że można żyć emocjami, zachwycać się zupełnie innymi rzeczami. Chciałbym, aby Zoharum skłaniało do tego zachwytu.

Schodząc do podziemia w poszukiwaniu emocji, dźwięków i artystycznych doznań warto zajrzeć na stronę wytwórni Zoharum i zapoznać się pełnym katalogiem artystów, planowanymi wydawnictwami i organizowanymi wydarzeniami. To, co mają do zaoferowania jest na tyle unikatowe i bogate, że niemal na każdej płaszczyźnie ich działalności znajdzie się coś godnego poświecenia czasu i uwagi. Warto śledzić ich również na facebooku, gdzie na bieżąco aktualizowane są informację o wszystkich przedsięwzięciach.