alt-J / Karolina Lewandowska

Parny wieczór z alt-J

Pierwszy dzień po długim weekendzie przyniósł jeden z najcieplejszych wieczorów roku, jak również powrót alt-J na polski plenerowy koncert. Jak było?

Chociaż alt-J zagrali w ubiegłym roku w lipcu, wydarzenie to odbyło się w hali EXPO XXI, nie pozwalając tym samym na pełne doświadczenie siły Brytyjczyków. Ich polską popularność budowały festiwale, dlatego prawdziwie nostalgiczne wspomnienia mógł obudzić dopiero koncert plenerowy. Tak też stało się na Letniej Scenie Progresji w środę 16 sierpnia. Wydarzenie ponownie organizowała agencja Charm Music Poland.

Jako support zagrał zespół Lor, który akurat niedawno wydał swoją drugą płytę, Panny Młode. Utwory z tego albumu zdominowały setlistę, ale dziewczyny dostały zdecydowanie za mało czasu, aby móc pokazać pełnię możliwości. Pół godziny pozwoliło ledwo liznąć klimat i brzmienie, dało to jednak pole do sielskiego relaksu na trawie. Świetny kontakt z publicznością, pomysłowe jak zwykle kompozycje (Trafalgar Square, PAM PAM PAM), sceniczna prezencja i zachęcający dobór piosenek z pewnością stanowiły dobrą zapowiedź jesiennej klubowej trasy, która startuje pod koniec października.

Frekwencja na terenie koncertu była nadspodziewanie wysoka, wydarzenie zostało uznane za wyprzedane, ale nie czuć było nadmiernego ścisku ani przepełnienia przestrzeni. W taki upał, jaki panował w środę, było to szczególnie ważne, więc organizatorom należy się pochwała za nie szarżowanie z liczbą wejściówek.

alt-J jednocześnie promują swój zeszłoroczny album The Dream, jak również świętują ponad dekadę od premiery debiutanckiego An Awesome Wave. Nic dziwnego, że utwory z tych płyt zdominowały wieczór. Jednak najdobitniej i tak wybrzmiały perełki z This Is All Yours. Na żywo ujęła kompozycyjna przebiegłość Every Oher Freckle, rozmach The Gospel of John Hurt i niezawodne, błądzące po ścieżkach zróżnicowanych inspiracji Nara. Pojawiło się również rzadko grane w tym roku 3WW z płyty RELAXER, wykonane tak, jakby było pułapką na rozchwiane emocje widowni.

Sama setlista okazała się długa i dobrze balansowała między dostarczaniem wyczekiwanych hitów a nieco mniej rozpoznawalnych utworów. Wspomniane An Awesome Wave trio odegrało prawie w całości, a największe owacje wzbudziły Taro, Fitzpleasure i, bez zaskoczeń, Breezeblocks. Chociaż kompozycje z The Dreamer cieszyły się mniejszym aplauzem, poruszenie wywołały singlowe Hard Drive Gold i U&ME. Philadelphia została natomiast zadedykowana Lor.

Co prawda Gus popisywał się znajomością kilku polskich słów i fraz, ale nie można powiedzieć, żeby artyści zabiegali o względy publiki. Był to koncert statyczny, nie nastawiony na nawiązywanie pozamuzycznej relacji ze słuchaczami. Z drugiej strony: czy przy takim upale komukolwiek chciałoby się wylewać siódme poty na scenie? Zmrok nie przyniósł bowiem zauważalnego ochłodzenia i zaduch bywał rozpraszający dla wszystkich.

Wielu osobom nie przeszkodziło to jednak w szalonych tańcach i żywiołowych reakcjach. Wyczekiwany bis również został przyjęty z ogromnym entuzjazmem. Po koncercie, poruszając się powoli do wyjścia wraz z tłumem, można było zebrać myśli i dojść do bardzo prostego wniosku: alt-J grają naprawdę dobrze, a czynnik nostalgiczny tylko podbija koncertowe wrażenia. A skoro publiczność dopisuje i jest zadowolona, to niech grają w Polsce jak najczęściej.