Bat for Lashes – „Lost Girls”
Natasha Khan od ponad dwóch lat mieszka w Los Angeles, a motywacji do przeprowadzki dostarczyło jej zainteresowanie światem filmu i coraz śmielsze próby reżyserowania. Jej kalifornijskie życie wygląda jak idylla, zapierające dech w piersiach krajobrazy, długie spacery, malowanie pejzaży i niczym nie ograniczona kreatywność. Miasto, w którym znajduje się fabryka filmów po części dostarczyło też natchnienia do napisania nowych piosenek, gdyż okazuje się, że Khan – która jest fanką dziecięcego kina z lat 80. – jest zafascynowana dokładnie tym samym co twórcy „Stranger Things”. Kultowe filmy z lat 80. mają też kultowe soundtracki wypełnione charakterystycznym brzmieniem syntezatorów, które na soundtracku do flagowego serialu Netflixa odtworzyli Kyle Dixon i Michael Stein, a które również można odnaleźć na „Lost Girls” (ukłon w stronę ejtisowego filmu – „The Lost Boys”).
Najnowszy krążek Bat For Lashes jest nostalgiczną podróżą do dekady kiczowatych, kolorowych ubrań, sztucznych loków, kultowego synthpopu i niezapomnianego kina sci-fi. „Kids in the Dark” byłoby typową dla Bat For Lashes romantyczną balladą gdyby nie to, że już pierwsze sekundy tego chłodnego brzmienia syntezatorów nie pozostawiają złudzeń co do inspiracji. „Jasmine” jest po części mroczniejszą wersją wczesnej Madonny, z tą różnicą, że królowa popu śpiewała lekkie przeboje typu „Holiday”, a Natasha Khan opisuje postać, która mogłaby być bohaterką horroru (her love hurtling down deaths highways / the hands of a killer, the heart of a little girl).
Khan twierdzi, że Parlophone, jej poprzednia wytwórnia, była zawiedziona jej twórczością, ponieważ po cichu liczyli, że będzie ona bardziej komercyjna i przyniesie większe profity. Jak na ironię, po zakończeniu dziesięcioletniego kontraktu Khan przypadkowo nagrała kawałki, które są prawdopodobnie najbardziej komercyjne w jej karierze. Radośnie taneczne „So Good” ma w sobie jeszcze więcej z wczesnej Madonny, a „The Hunger”, który jest celebracją eksapizmu i artystycznej wolności opatrzony jest grubą warstwą gładkich i wyrazistych syntezatorów świetnie prezentujących się w radiu.
Skoro już mowa o „Hunger” to warto zauważyć triumfalną solówkę gitarową w okolicach czwartej minuty. Jest tylko jeden zespół na świecie, który słynie z dokładnie takiego brzmienia gitar i bynajmniej nie pochodzi on z Kalifornii (ani w ogóle ze Stanów Zjednoczonych), a są to Cocteau Twins. Na tym nie kończą się odniesienia do Wielkiej Brytanii, bo „Vampires” to wypisz wymaluj The Cure. Ten instrumentalny kawałek z powodzeniem mógłby znaleźć się na kultowym „Disintegration” (wyjąwszy saksofon) i nikt nie zauważyłby różnicy. Wyszło na to, że nawet jeśli nie był to zamierzony efekt, w pewnym sensie przeprowadzka za granicę zbliżyła Bat For Lashes do rodzimej sceny muzycznej.
Na „Lost Girls” Natasha Khan przeniosła znany sobie świat eterycznych ballad i tekstów z pogranicza koszmaru sennego kilka dekad w przeszłość, ubrała charakterystyczne dla niej samej kompozycje w płaszczyk ejtisowych aranżacji. Nie jest to rewolucja i nie są to utwory, które zachwycają. Owszem, album ma momenty takie jak wspomniane „Hunger”, „Desert Man” z potężnym, przestrzennym brzmieniem perkusji, które kontrastuje z subtelnym wokalem czy delikatne zamykające album „Mountains”. Ale to wszystko w muzyce Bat For Lashes już było, na „Lost Girls” zostało tylko trochę inaczej zaaranżowane.