Lorein – „Próba przeczekania wiatru”

Powroty po kilku latach wydawniczej przerwy i zmianach personalnych w zespole, jak wiemy, kończą się różnie. Jedne przynoszą świeże spojrzenie na dotyczasową twórczość i materiał, który potrafi zatrzymać przy sobie na trochę dłużej niż tylko chwilę. Inne z kolei są niczym więcej, jak wtórną próbą przeforsowania dobrze znanych i wypracowanych rozwiązań. “Próbę przeczekania wiatru” możemy rozpatrywać wyłącznie z tej pierwszej perspektywy.

Lorein powraca w nowej odsłonie, ale i z ugruntowanym brzmieniem. Na swoim najnowszym krążku już nie poszukują,
a celnie trafiają w każdy dźwięk. Umiejętnie balansują i zaskakująco łączą nieoczywiste melodie, jednocześnie pozostając wiernymi swoim indie-rockowym korzeniom
. Duża w tym zasługa Aleksandra Kaczmarka, gitarzysty zespołu, ale
i producenta całego materiału, który poniekąd nadał mu kształt. “Próba przeczekania wiatru” ma w sobie wszystko to, co powinien mieć album z kategorii Najlepsze polskie płyty 2023 roku – świetnie skomponowaną, różnorodną linię melodyczną, pełną selektywnego dźwięku, z wyraźnie zaakcentowanym basem Szymona Przybysza, a także piękne teksty i wokal Łukasza Lańczyka, który z jednej strony opowiada, z drugiej spina te wszystkie historie w spójną, konceptualną całość.


Album otwiera “Sen nocy letniej” o iście sennej linii wokalnej, który po niespiesznym intro stopniowo przechodzi
w psychodeliczną podróż przez wielowarstwowe, przestrzenne meandry dźwiękowej ekspresji. I to właśnie wielowarstwowość jest najmocniejszym punktem tej płyty. Takich momentów znajdziemy tu jeszcze kilka – m.in w utworze “Nierzeczywistość” z równie niespiesznym początkiem, energiczną sekcją rytmiczną Marka Radzimińskiego i  mocno poszarpanym riffem w finale. Nie inaczej jest też w tytułowej “Próbie przeczekania wiatru”, w której gitarowe brzmienie Lorein odmienia przez wszystkie przypadki.

Nie brakuje tu również skrojonych na miarę radiowych hitów. “Tacy mali” to wręcz książkowy przykład świetnego singla – energiczny, z chwytliwym refrenem, ujmujący swoją lekkością. Podobnie jak rytmiczny “Gwiezdny pył” z zapętlonym tekstem. 

“Wszystko za życie” i “Meteor” to z kolei studium emocji zamknięte w melancholijnej balladzie. Operowanie emocjami na tym albumie Lorein opanowało do perfekcji i to nie tylko za sprawą muzyki, ale przede wszystkim ambitnych tekstów, pełnych metaforycznych odniesień i zabawy słowem. Najlepszym przykładem może być najmocniejszy zarówno
w warstwie kompozycyjnej, jak i tekstowej utwór “Bezmiłość” – „Jak Banksy na aukcji, w Londynie gdzieś, na równe kawałki Twoje serce dziś tnę (…) Ta moja Bezmiłość kopie Cię w twarz”. Dużo tu o pogoni za marzeniami, mierzeniu się
z przeciwnościami losu oraz nieustannie zmieniającym się światem, czyli wszystkim tym, co dotyka współczesnego odbiorcę.

„Próba przeczekania wiatru” to album koncepcyjny, w całości napisany i wyprodukowany przez zespół, niepozbawiony osobistego ładunku emocjonalnego i tej unikatowej wrażliwości towarzyszącej muzykom Lorein. Większość materiału powstała podczas sesji nagraniowych w Londynie, co tylko dopełniło stylistycznie całość. Rzadko zdarzają się płyty tak kompletne, w pełnym tego słowa znaczeniu. Płyty, które w zasadzie nie mają słabych momentów i których słucha się na jednym wdechu. Mamy tu pełen wachlarz emocji i muzycznych podróży – od sennych melancholijnych ballad, przez skrojone na miarę radiowe hity, aż po pięknie gitarowe odloty. I słuchając go zaleca się rozkładanie na części, tak jak piosence „Bezmiłość” Lorein „rozkłada na części cały mój dzień”.