Kroki – Stairs / mat. prasowe

Kroki – „Stairs″

Czasem krótkotrwała współpraca może przerodzić się w większe przedsięwzięcie, o czym łatwo można przekonać się nie tylko w muzycznym światku. Tak ma się również sprawa z triem Kroki, którego członkowie razem pracowali przy płycie Szatta – jednego z bardziej charakterystycznych polskich producentów, działającego solowo, w duecie Zaburzenia, a teraz również w Krokach. Chwilowa kolaboracja ewoluowała w oddzielny projekt, który zadebiutował EP-ką wydaną w Kayaxie.

Fakt obecności Szatta na albumie „Stairs” jest nie tylko zauważalny, ale wręcz wszechobecny. Artysta zdążył już sobie wyrobić charakterystyczny styl twórczości, bogaty w połamane dźwięki, pozrywane basy, chrzęsty i nutkę eksperymentu. Tak brzmią bity na obu albumach Zaburzeń, taka charakterystyka przeważa również na zeszłorocznym solowym krążku Łukasza. Zresztą właśnie na nim można usłyszeć utwór, który wydaje się być protoplastą debiutanckiego materiału całego tria. „Our Little Steps” z Jaqiem Mernerem na wokalu wypełnia leniwie sączący się rytm z pogranicza neo-soulu i nu-jazzu. Na basie zagrał tam Paweł Stachowiak, czyli trzeci członek Kroków.

Brzmienie „Stairs” nie jest więc w żadnym wypadku zaskakujące. Nie stanowi to jednak wady, bo takiej formy elektroniki jest w Polsce jak na lekarstwo. Każdy ma ochotę uciekać w bardziej taneczne rejony, zapominając zupełnie o wyciszeniu i relaksie. Kroki wypełniają tę lukę idealnie, z jednej strony absorbując słuchacza nawarstwionymi urywkami dźwięków, z innej próbując go ukołysać do snu i opowiedzieć liryczną historię.

„Eyes” odwołuje się do bardziej rozbuchanej formy owego soulu, mocno stawiając na elektroniczne smaczki. Kompozycję zamyka solo Pawła na gitarze basowej. Nie bez powodu w jednym z wywiadów Łukasz określił go jako „polskiego „Thundercata”. Właśnie przemykający gdzieś miedzy gęstą siecią elektronicznych efektów bas zachęca do relaksu i czyni klimat albumu odstresowującym. Najbardziej w soulowy lounge wpasowują się singlowy „Who You Are” i kończące album „Devoted Flower” oraz „Cover Me”. Dźwięki snują się powoli, nad wszystkim króluje wokal Jaqa, rozgrzewający i na swój sposób dostojny. W jeszcze cieplejszy od „Eyes” tryb wprowadza, zgodnie z tytułem, „Jungle”, z przyjemnie nawarstwionymi efektami i lekko zmodulowanym wokalem. Ten również zaznacza się silnie w „I Know”, gdzie w końcowej części poddany zostaje odczłowieczającym modyfikacjom.

Cały materiał ma być postrzegany jako EP-ka, nie dziwi więc krótki czas trwania – zaledwie 27 minut. To jednak wystarczy, żeby zostać z tymi siedmioma utworami na dłużej. Trochę neo-soulowego bujania, szczypta energii i krzta elektronicznego eksperymentu. Ten przepis brzmi dobrze, ale w przyszłości może być znacznie lepiej. Czy schody małymi kroczkami poprowadzą trio do wielkiej kariery?